Publikujemy dla Was trzeci z serii specjalnych tekstów autorstwa Przemysława Staronia, które towarzyszą Asom Internetu (pierwszy, o uważności znajdziecie tutaj). Teksty te opowiadają o pięciu wartościach, którymi kierujemy się i które chcemy popularyzować w ramach programu. Dzisiaj przeczytajcie o Sile. Miłej lektury!
Witajcie, wszyscy Czytający!
Nazywam się Silna i z chęcią opowiem Wam o sobie i swoim udziale w Turnieju Trójmyślowym1. Kiedy wszyscy zobaczyli moje zdjęcia, jak zalogowałam się na platformę Turnieju, nie wierzyli. Spodziewali się pewnie jakiejś Wonder Woman2, a tu dziewczynka metr pięćdziesiąt, w wielkich okularach. To chyba bierze się stąd, że dla wielu ludzi siła to po prostu sprawność fizyczna. A tak wcale nie musi być. Często są to zupełnie inne rzeczy! Niestety nie wiedziałam tego od zawsze. Dlatego myślę, że moja opowieść o udziale w Turnieju powinna zostać poprzedzona inną opowieścią. Historią mojej przemiany, która może kogoś zainspirować. Historią, która pokazuje, że czasami tkwimy w okropnym kokonie, ale jeśli odważymy się z niego wyjść, okaże się, że jesteśmy pięknymi motylami.
Przez całe życie myślałam, że rodzice się pomylili i powinnam mieć na imię Słaba. Niska, drobna, zezowata, często chorująca, wiecznie zwolniona z wuefu, byle powód i zaczynałam płakać. Najgorsze jest to, że moje koleżanki często się ze mnie śmiały, chociaż udawały, że mnie lubią. Mam wrażenie, że spędzały ze mną czas, bo zawsze wypadały przy mnie lepiej. Wiedziałam to, ale nie wyobrażałam sobie, żeby im o tym powiedzieć. Bałam się, że zostanę wtedy zupełnie sama. Było mi jednak coraz trudniej. Coraz częściej chorowałam. Jedno zwolnienie za drugim. Rodzice byli przekonani, że będę musiała przejść na nauczanie indywidualne i w zasadzie stało się to dla mnie czymś, w czym pokładałam olbrzymie nadzieje.
Na tydzień przed moją wizytą w poradni psychologiczno-pedagogicznej dowiedzieliśmy się, że nasza wychowawczyni, która była w ciąży, trafiła do szpitala i okazało się, że są jakieś komplikacje i już do nas nie wróci. W szkole brakowało nauczycieli, więc pani dyrektor zatrudniła pana Dobrego, który co prawda był na emeryturze, ale zgodził się uczyć naszą klasę matematyki i zostać wychowawcą. Mi to już było w zasadzie obojętne, bo i tak wiedziałam, że pójdę na indywidualne i będę miała matematykę z innym nauczycielem. Świadomość, że już za jakiś czas nie będę musiała chodzić do szkoły, dodała mi skrzydeł i poczułam się dużo lepiej, a co za tym idzie nie miałam problemu z tym, żeby spędzić tych kilka dodatkowych dni normalnie w szkole.
Pan Dobry został przyjęty przez moją klasę w sposób, który w ogóle mnie nie zaskoczył. Po pierwszej lekcji wszyscy się nabijali, że jest powolny i ma taką dziwną „starczą brodawkę” na czole. Akurat mieliśmy z nim dwie lekcje, więc wróciliśmy z przerwy, usiedliśmy w ławkach i zaczęliśmy robić zadania. W pewnym momencie, gdy pan Dobry pisał na tablicy zadanie, spadła mu kreda. Powoli schylił się po nią i bardzo powoli wstał. W klasie rozległy się śmiechy. W sumie też się zaśmiałam. To było naprawdę zabawne. Minął jakiś kwadrans i do sali zapukała dyżurna z ogłoszeniem, ale wychodząc, nie zamknęła dobrze drzwi. Pan Dobry wstał wtedy od biurka i poszedł na drugą stronę sali, aby domknąć drzwi. Szedł naprawdę wolno, jakby kulał. Nie zapomnę, jak jeden z naszych kolegów powiedział wtedy do drugiego:
– Dziadzio lepiej by na tym wyszedł, gdyby jak Xavier3 jeździł na wózku inwalidzkim.
To było powiedziane zupełnie cicho, serio. Dlatego jak pan Dobry odwrócił się i spojrzał na chłopaków z uśmiechem, byliśmy w szoku. Ale najbardziej zszokowały nas słowa, które powiedział:
– Od kiedy nie muszę używać wózka, czuję się dużo lepiej.
Do końca lekcji w sali panowała totalna cisza. Na przerwie nikt nie gadał o panu Dobrym. Dopiero jak przyszłam do domu, opowiedziałam rodzicom, co się stało, i zapytałam, o co chodzi z tym, że on już nie musi używać wózka.
– A to wam nie powiedzieli w szkole? Przecież panu Dobremu pękł tętniak. Nikt nie dawał mu szans na przeżycie. A przeżył, zaczął z powrotem mówić i chodzić. I to w takim wieku!
Nie ukrywam, że byłam zdziwiona. Do tego stopnia, że na drugi dzień po lekcji spytałam pana Dobrego, czy mogłabym z nim porozmawiać. Zgodził się bez problemu. Zostaliśmy po lekcji i opowiedziałam mu, że zrobiło mi się strasznie głupio, że nikt z nas nie wiedział… To niesamowite, bo on naprawdę w ogóle nie zrobił z tego żadnego problemu! Powiedział, że jak ktoś dostaje drugie życie, to żadne słowa wypowiadane przez obce osoby nie mają znaczenia. I zaczął pytać, jak ja się czuję, bo zauważył, że mam takie smutne spojrzenie. Nie miałam pojęcia, że tak dobrze mnie znał… No i tak wyszło, że się rozpłakałam, po czym zaczęłam go przepraszać, że on jest tak silnym człowiekiem, a ja się tu rozklejam i beczę jak małe dziecko. I on wtedy uśmiechnął się tak jakby z głębi serca i powiedział mi:
– Dziecko kochane, czy myślisz, że płaczą tylko słabi?
Szczęka mi opadła do podłogi. Praktycznie pierwszy raz w życiu wiedziałam, co powiedzieć… I powiedziałam to wreszcie:
– Tak, wiem już, że płaczą też ludzie silni, ci, którzy zbyt długo musieli sami o siebie zadbać i radzić sobie z problemami.
Pan Dobry na koniec naszej rozmowy powiedział coś, co zapamiętam chyba na zawsze:
– Najważniejsze, żebyś była sobą. Jeżeli czujesz, że jest ci źle i chcesz sobie popłakać, to płacz. A jeśli czujesz, że jesteś szczęśliwa i chcesz to wykrzyczeć całemu światu, to krzycz.
Po tych słowach i po całej rozmowie powiedziałam rodzicom, że nie chcę nauczania indywidualnego. Stwierdziłam, że to nie jest nic złego poprosić o pomoc i poszłam do szkolnej pani psycholog. Bardzo mnie pochwaliła. Powiedziała, że tylko silni ludzie mają odwagę przyznać się do słabości czy błędu. Wkrótce przestałam chorować i zaczęłam też chodzić na kółko matematyczne, które prowadził pan Dobry.
Minął jakiś miesiąc i nie miałam wątpliwości, że siła nie ma nic wspólnego ani z chodzeniem na siłownię, ani z byciem „fajnym”, ani z niczym w tym rodzaju.
W pewnym momencie stało się dla mnie oczywiste, że siła to wewnętrzna moc, która pozwala nam stawiać czoła przeciwnościom losu. A kiedy przyszła do nas nowa koleżanka do klasy i zobaczyłam w niej samą siebie sprzed jakiegoś czasu, i usłyszałam, jak moje (dawne już) koleżanki się z niej śmieją za plecami, powiedziałam głośno, co o tym myślę. Wtedy w pełni poczułam, że siła to także umiejętność bronienia własnych poglądów i wartości, które za nimi stoją. Kiedy usłyszała o tym pani psycholog, zgłosiła mnie do Turnieju Trójmyślowego.
Nie sądziłam, że znajdę się w gronie zwycięzców. W ostatniej konkurencji, w ramach której poruszaliśmy się w sieci, odmówiłam spotkania z bardzo przystojnym chłopakiem, bo oczekiwał ode mnie informacji, których sam o sobie nie chciał podać, i zdjęć. Po tym doświadczeniu stworzyłam nowe mocne hasło do Facebooka i Instagrama. Korzystając z różnych narzędzi i usług w internecie, zmieniłam ustawienia tak, żeby mnie lepiej chroniły przed jego potencjalnym atakiem hakerskim, kiedy mógłby złamać moje hasło i zdobyć moje dane. Organizatorzy bardzo mnie pochwalili i powiedzieli, że jako jedyna z pięciu osób, które zwyciężyły, dostałam zwielokrotnione punkty za to jedno zadanie i w zasadzie to od razu spowodowało, że znalazłam się w tym gronie.
Ale dla mnie i tak najważniejsze były słowa na dyplomie (jakimś dziwnym trafem podpisane też przez… pana Dobrego!):
„Silna wie, że ma prawo do prywatności i potrafi ją chronić.
To ona decyduje, czym i z kim się podzieli, i trwa w tym postanowieniu.
A jej największą siłą jest rozumienie swoich słabości i zaakceptowanie ich.
Bo na tym polega w końcu prawdziwa siła: na autentyczności.”
1 Turniej Trójmyślowy – nawiązanie do słynnego Turnieju Trójmagicznego z serii powieści Harry Potter autorstwa brytyjskiej pisarki J.K. Rowling.
2 Wonder Woman – główna bohaterka amerykańskiego fantastycznego filmu akcji na podstawie serii komiksów o superbohaterce o tym samym imieniu wydawnictwa DC Comics.
3Alter ego Profesora X, fikcyjna postać (superbohater), znany z komiksów o przygodach X-Menów, wydawanych przez Marvel Comics, oraz wszelkich adaptacji bazujących na tych komiksach.
O autorze:
Przemysław Staroń – psycholog, nauczyciel, trener, nagrodzony przez Komisję Europejską twórca międzypokoleniowego Zakonu Feniksa, tutor niemal 40 olimpijczyków z filozofii, fan efektu wow, twórca #utrzy, zwany też profesorem Snapem, wyróżniony w konkursie im. Ireny Sendlerowej „Za naprawianie świata”, nagrodzony LGBT+ Diamond 2019 Polish Business Award, wybrany Człowiekiem Roku Gazety Wyborczej za „wzorowe sprawowanie”. Nauczyciel Roku 2018.